- Och, musiała zajść jakaś pomyłka. Karolina skrzywiła buzię, więc sięgnął po czekoladowe ciasteczko i dał jej, by się uspokoiła. Mała od razu rzuciła je na podłogę. Pomyślał, że trzeba zająć się całym bałaganem, który zrobiła. - O niczym nie wiedziałam - chlipała Liz. - Dopiero później... Gloria mi powiedziała... Gdybym domyślała się... co zamierza... nigdy nie zgodziłabym się pomóc. - Otarła łzy z policzków. - Musi mi pani uwierzyć. Bryce pożegnał się i odłożył słuchawkę. - Kocham cię - szepnął z uczuciem. Tylko nie teraz, pomyślała z rozpaczą, kiedy Virgil Retting złożył jej niski ukłon. — Ta pani mi odpowiada — powiedział. — Nie mógłbym mieć większych wymagań. Kapitalne! Kapitalne! Spojrzała na jego córeczkę, podniosła się i położyła ją do łóżeczka. Mała na chwilę otworzyła oczka i spojrzała na nią z taką ufnością, że Klara przysięgła sobie, iż nigdy nie narazi jej na żadne niebezpieczeństwo. Uznała, że to, co robi teraz, jest dużo ważniejsze niż praca dla CIA. Lily Pierron była absolutną pięknością, jak wszystkie kobiety z jej rodziny. Jej twarz i figura zdawały się nie poddawać upływowi czasu, miała te same kruczoczarne, lśniące włosy, które Hope pamiętała jeszcze z dzieciństwa. Dziewczęta szeptały za jej plecami, że Lily ma pakt z diabłem. Że wszystkie Pierron podpisały cyrograf. Ale przynajmniej Zło na jakiś czas zostanie nasycone, przestanie ją nękać, przycichnie, może tym razem na zawsze, może tym razem... go samego na noc. No i tyle widziała dzieciaka. - W przyszłym tygodniu zaczynasz szkołę. Musimy zrobić zakupy. - Matka odłożyła sandwicza i wytarła usta serwetką. Przez moment Klara pomyślała, że Patterson może być w zmowie z Markiem i spróbuje ją zlokalizować. Wolała zachować daleko idącą ostrożność. Wicehrabia omiótł wzrokiem tłum gości.
Alexandra nie zdawała sobie sprawy, że mówi na głos. - Myślisz, że lord Belton oświadczy się Rose? - zapytała sennym głosem, sięgając po Ogarnęła go furia, przestał się bać, zapomniał o ostrożności. Nagle zrozumiał, że nie ma nic do stracenia. Postąpił krok w kierunku Hope.
już tak, jak wtedy, gdy zobaczyła go pierwszy raz. Spojrzał na auto z napędem na cztery koła zaparkowane pod oknem. Będzie na miejscu za cztery godziny. ciemności. Od tej chwili obraz będzie przemawiał tylko do
- Za chwilę. Lubiła się z nim przekomarzać. W ogóle coraz bardziej odpowiadało ważne...
- Mamo - skarciła ją Rose. - Lex później nam wszystko opowie. Chodźmy już. Zimno czas! Pani Fields była już u kresu sił. Liz zerknęła na Santosa, potem na Jacksona. - Dobrze. - Do licha - mruknęła Alexandra pod nosem i przysunęła się z krzesłem bliżej Przez długą chwilę diuk patrzył na niego bez słowa. - Sama nie wiem. - Zaśmiała się nerwowo.